środa, 15 marca 2017

Chcę umrzeć


Śmierć. Kiedy umarłbyś, wtedy zrozumieliby jak się czułeś.. wtedy odkryliby, że ty potrzebowałeś ich, a oni mieli własne, "ważniejsze" sprawy. Wtedy właśnie by żałowali i chcieliby cofnąć czas. Ale już za późno..
Chcesz zniknąć z tego świata? A zastanawiałeś się co za tym się ciągnie? Myślisz pewnie, że jesteś odważny, bo samobójstwo jest trudne, nie każdy się tego podejmie. Fakt, tylko tchórze. Dlaczego ich tak nazywam? Boją się życia, boją się rozwiązywania problemów. Pomyśl o Twoich bliskich. Co oni by zrobili, gdybyś nagle zniknął.
Piątek wieczór. Nie wracasz do domu na wyznaczoną godzinę. Rodzice się nie martwią, bo jesteś odpowiedzialny i mają do Ciebie zaufanie, a zresztą mają swoje problemy, zmęczeni są pracą. Mija godzina, a po niej kilka następnych. Ciebie nadal nie ma. Rodzice zaczynają panikować. Dzwonią do Twoich znajomych, przeszukują internet.. lecz nikt nic nie wie.
Nagle ktoś puka do drzwi... Zaczynają się cieszyć bo myślą, że to Ty. Jednak mylą się- to policja. Znaleźli ciało leżące przy rzece, uważają, że to Ty. Wygląda to na "świadomą, chcianą śmierć". Pierwsza reakcja rodziców? Płacz i smutek. Nie wierzą w to. Byłeś ich dzieckiem, dla Ciebie żyli i pracowali. Kochali Ciebie najmocniej ale Ciebie już nie ma, zniknąłeś. Obwiniają się za to, nie poświęcali Ci czasu. Nie wiedzieli, że masz jakiekolwiek problemy. Przychodzi czas pogrzebu. Twoja rodzina nadal nie wierzy, że to zrobiłeś. Leżysz w trumnie. Wokół leżą wieńce. Słychać tylko głośny płacz matki, która Cię urodziła i wychowała. Dopiero teraz widzą, co mogli zrobić, by temu zapobiec. Dopiero teraz wiedzą, jak bardzo ich potrzebowałeś…


Każdy z nas ma samotne dni. Z nikim nie rozmawiamy i nigdzie nie wychodzimy. Jesteśmy smutni. Patrzymy przez okno i widzimy szczęśliwe rodziny. W telewizji ciągle leci to samo. Dobija nas ta szara codzienność. Nie chce nam się nic. Słuchamy dołujących nas piosenek. Wracamy lub zaczynamy nałogi. Papieros za papierosem, kieliszek za kieliszkiem, browar za browarem. Dla niektórych to mało. Niektórzy nie wytrzymują już psychicznie. Tabletki bez recepty na uspokojenie. Nic nie daje! Bierzemy kilka na raz i nic. Może popijemy to alkoholem? A może wezmę żyletkę, nożyczki czy maszynkę i zrobię sobie kreski na rękach, nogach czy brzuchu. Wtedy zacznie lecieć ta czerwona farba..wraz z nią wylecą nasze smutki.
Robimy to wszystko, aby ktoś nas w końcu zauważył i pomógł. Nie jemy, nie pijemy. Topimy się w oceanie łez. Uśmiechamy się- nie dajemy poznać po sobie, że jesteśmy smutni. Zawsze tak było. Jesteś załamany ale nie chcesz rozmawiać o swoich problemach. Chcesz zniknąć z tego świata? Lepiej tak mi nie mów. Nie jestem z tych co piszą: „będzie dobrze, zobaczysz, wszystko się ułoży”. Bo to nie jest takie proste.
Wszystko siedzi w naszej głowie. To od naszej psychiki zależy co się stanie w przyszłości. Zniszczona psychika to koniec nas. Nie pozwólmy na to!
Spójrzmy przez okno.. Świeci słońce lub jest zasłonięte przez chmury. Cieszmy się z każdego dnia i z tego, że Bóg nam pozwolił obudzić się rano. Nie patrzmy na innych tylko na siebie. Nie możemy zmieniać świata, póki nie zmienimy na dobre SIEBIE! Bo to każdy z nas jest wyjątkowy i każdy ma prawo do szczęścia i życia. Wystarczy na nowo poukładać wszystko. Spojrzeć inaczej niż dotychczas na świat, który tak naprawdę jest piękny, tylko ludzie lubią niszczyć to co jest cudne. Nie każdego Bóg obdarował życiem. Wielu ludzi ma problemy zdrowotne lub finansowe, dotykają nas straszne choroby, a my mamy się poddać przez byle co? Przez związek? Przez kłótnie? O nie. Doceniam bardzo te osoby, które są poważnie chore i korzystają z życia na 100%. Wiem, że nie jest łatwo pozbierać się po stracie kogoś lub czegoś. Ale każdy upadek ma nas umacniać i nauczać. Nie możemy zawracać sobie głowy głupotami. Zacznijmy robić to co jest ważne dla nas. Spełniajmy swoje marzenia- każdy je musi mieć! Ja właśnie je spełniam, bo kocham pomagać ludziom. Gdybym miała miliony to przeznaczałabym je na pomoc. Ale ich nie mam, jestem przeciętną dziewczyną, która zmieniła swoje życie i próbuje naprawić swoje otoczenie, a na koniec świat.
Kreski na ciele nie pomogą Ci. Te blizny będą Ci tylko przypominać ten okropny czas. Sama wiem po sobie, nie mam blizn na ciele, tylko w głowie. Uwierzcie mi, że ból psychiczny jest gorszy od fizycznego. Mój przekaz jest do osób, które straciły siły, straciły swoją wysoką samoocenę, straciły wiarę w siebie. Ważna jest radość ze szczęścia innych. Jednak nie róbcie tego błędu co ja, bo ja myśląc o innych zapominałam o sobie. To jest błąd. Warto rozdzielić sobie siebie i innych, siebie stawiając na pierwszym miejscu.
Spójrz w lustro. Wypisz swoje wady i zalety. Spróbuj poprawić te wady i doskonalić zalety, pamiętając, że każdy z nas ma wady. Nikt nie jest gorszy- znów to powtórzę- jesteś najlepszy! Wyjątkowy!


Przedstawię wam jeszcze jedną sytuacje z mojego życia.
Chłopak, około 17 lat z nieciekawą przeszłością. Ojciec alkoholik, bił go i matkę. Jego rodzina to patologia. Palił dopalacze itd. Pewnego wieczoru rozmawiałam z nim-  on wiedział, że ma we mnie wsparcie. Upił się i zaczął się wyżalać. Na koniec oznajmił, że nie chce już żyć. Po kilku godzinnej rozmowie pełnej łez z jego i mojej strony odparł:” Roksana, ja serio chciałem się zabić. Poszedłbym po linę i do lasu. Naprawdę. Sam nie wiem jak to zrobiłaś, ale pokazałaś mi, że warto żyć…” A co ode mnie usłyszał? 100 razy więcej niż tu napisałam…

Ciesz się tym co masz, bo nie każdego Bóg obdarował życiem. Nie marnuj go na głupoty.

Samobójstwo to jest głupota. Jeśli zobaczysz kogoś z bliznami na rękach, porozmawiaj z nim, staraj się mu pomóc. Może akurat on Ciebie potrzebuje. Jeżeli ktoś potrzebuje rozmowy, śmiało piszcie. 


poniedziałek, 13 marca 2017

Realia


Na początku zastanówmy się nad tym co uznajemy za narkotyk. Kox, feta, kawa, nikotyna, alko?  Każdy ma inne podejście.
Dziewczyna z „dobrego domu”, czyż to nie często tak się wszystko zaczyna? Czemu te mądre i zdolne dziewczyny tak się staczają? Moja odpowiedź jest taka- nie są wcale mądre, są tyle warte co...

Zaznaczę, że to nie jest moja historia :)



Wszystko zaczęło się w gimnazjum. Chodziłam do prywatnego, miałam świetne oceny i zawsze nienaganne zachowanie. Nauczyciele mnie uwielbiali, miałam wielu znajomych, co miesiąc jeździłam nad morze z rodzicami a zawsze w wakacje lecieliśmy do ciepłych krajów. Jednak jedno piwo zmieniło całe moje życie…

Poznałam dziewczynę, która bardzo różniła się ode mnie. Miała pofarbowane włosy- na czarno, malowała się mocno i miała za sobą wiele imprez. No i namówiła mnie. Jakiś facet kupił nam smakowe piwo. Poszłyśmy do lasku i wypiłyśmy. To było moje pierwsze piwo. Koleżanka zaproponowała mi papierosa- było mi głupio, bo nie umiałam się zaciągać. Jednak to nie było taki trudne. Wzięłam pare Buszków i zakręciło mi się w głowie… Nie odrzuciło mnie to a spodobało mi się.

I tak zaczęła się przyjaźń. Moja i Nadii. Mijały tygodnie i miesiące, a ja co weekend chodziłam na domówki, alkohol lał się litrami a paczek papierosów już nie zliczę… Moje zachowanie się zmieniło. Przestałam chodzić do szkoły, bo nie chciałam. Wolałam iść do kolegów, u których mogłam sobie wypić. Aż w końcu nadszedł ten dzień, w którym moja wychowawczyni zadzwoniła do mamy:
-Witam Cię Katarzyno. Niestety nie dzwonię z dobrą nowiną. Aleksandra nie zmienia swego postępowania i nadal opuszcza lekcje. I to całe dnie! Ostatnio wyczułam od niej papierosy.
-Słucham? Moja córka? To niemożliwe!- Odpowiedziała moja mama.
-To jeszcze nie koniec… Od 2 klasy Twoja córka musi się przenieść do innej szkoły. Nie możemy tolerować jej zachowania w naszej szkole…

Ja się ucieszyłam. Mama zapisała mnie do szkoły, do której chodziła Nadia. Lepiej być nie mogło! 2 klasa zaczęła się świetnie. Co chwilę wychodziłam na przerwie zapalić, a w weekendy piłam. Pewnej soboty mój nowy kolega zaproponował mi coś:
-Trzymaj mała, zapal sobie, ulży ci.
-Co to jest?- Zapytałam z zaciekawieniem.
-Nie pytaj, po prostu będzie ci fajnie, zobaczysz.

Zaciągnęłam się, lecz to nie przypominało smaku tytoniu. Mówili mi, że mam długo trzymać w płucach. Aż nagle… Straciłam czucie w nogach, upadłam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ponoć miałam niezłą fazę. Na następny dzień widziałam filmiki z poprzedniego wieczoru. Fajnie było.

Paliłam to co najmniej 2 razy w miesiącu. Mama przestała mi dawać pięniądze, więc nie miałam kasy na to.  I tak mi minęła druga klasa. Połowy nie pamiętam, nie chodziłam do szkoły. Nauczyciele się na mnie skarżyli i dyrektorka napisała pozew do sądu. Przez nią trzecią klasę zaczęłam w ośrodku. Mama mówiła mi, że będę tam tylko jeden semestr. Jak się poprawię to wrócę do normalnej szkoły.  To był wielki błąd, gdyż tam miałam większy dostęp do fajek i marihuany. Ograniczyłam to, bo bardzo tęskniłam za domem i znajomymi. Znowu zaczęłam się dobrze uczyć i w styczniu wróciłam do domu. Mama była bardzo szczęśliwa. Dostałam nowy telefon i laptop. Nadia już ze mną nie rozmawiała- znalazła inną koleżankę. Ja poznałam chłopaka, bardzo różniącego się ode mnie. Ja mam dobrze zarabiających rodziców, a on przeciwnie. Nie ma rodziców. Wychowuje go babcia. Mieszka w jednym pokoju z dwójką braci. Zakochaliśmy się w sobie. Obiecałam mu, że nie będę już pić i palić. Do czasu…

Przyszły moje 16 urodziny. Moi rodzice zostawili mi wolne mieszkanie i mogłam robić co chcę. Zaprosiłam moich znajomych, w tym Nadię. Wszystko było fajnie, leciała fajna muzyka, wszyscy tańczyli i bawili się. Nagle Nadia zaciągnęła mnie do łazienki. Wysypała sobie na dłoń jakiś biały proch:
-Co to jest?- Zapytałam.
-Będzie nam fajnie po tym, obiecuje. Zwiń tą stówkę w rulonik i wciągnij sobie.
I tak zrobiłam. Nie pamiętam już nic z tamtego wieczoru. Otrzymałam  rano SMS od chłopaka o treści: „Zniszczyłaś moje życie. Wstyd mi za ciebie. Podrywałaś każdego chłopaka, całowałaś się z dwoma naraz. Ja próbowałem Ci pomóc, ale teraz już nie chcę. Idź sobie do tych znajomych i ćpaj dalej. Ja nie chcę Cię już widzieć”. Załamałam się. Paliłam fajkę za fajką. Znienawidziłam go i siebie.


Wieczorem przyszła do mnie Nadia i kazała mi się ubrać w obcisłą sukienkę i powiedziała, że lecimy na imprezę do starszych chłopaków. Ja pod wpływem emocji zrobiłam to. Wymalowałam się i wyglądałam na 18 lat, jak nie lepiej. Gdy weszłyśmy do mieszkania wypełnionego starszymi i przystojnymi facetami, zamurowało mnie. Wszędzie na stole leżały woreczki strunowe, a w nich albo zielone albo białe. I znów to zrobiłam. Wciągnęłam trochę mniej niż wcześniej. Tańczyłam z chłopakami. A rano… Obudziłam się naga w łóżku, obok mnie leżała Nadia. Powiedziała, że byłam świetna i dała mi 300 zł. Ja nie wiedziałam o co chodzi, ale ucieszyłam się z tych pieniędzy. 



Ledwo co skończyłam gimnazjum. Zapisałam się do zawodówki, do której nie chodziłam.  Praktycznie codziennie piłam piwo, brałam fete. Co weekend jeździłam z Nadią do nowych kolegów, z którymi spałyśmy za kasę. Od jednego miałyśmy fetę za darmo, ale nie do końca… Musiałam mu zrobić dobrze, by mieć co chcę. Jeździłam autami wysokiej rangi. Uzależniłam się od ćpania. Jak nie wciągnęłam, to miałam nerwicę. Musiałam to robić. Schudłam bardzo dużo. Jednak nadal podobałam się facetom.


Pewnego piątkowego wieczoru pojechałyśmy z Nadią do Poznania. Ubrałyśmy się w krótkie sukienki i czerwone szpilki. Faceci oglądali się za nami. Weszłyśmy do fajnego klubu i świetnie się bawiłyśmy. Zaczepił mnie starszy facet, który chciał mi postawić drogiego drinka. Bez zastanowienia zgodziłam się. Nic już nie pamiętałam z tamtego wieczoru. Obudziłam się bez ubrań w łóżku jakiegoś hotelu. Strasznie bolała mnie głowa i podbrzusze. Nie wiedziałam co się stało. Zobaczyłam, że na stole leży kartka, na której pisze: „Byłaś niesamowita. Obok leży nagroda, która odzwierciedla twoją wartość”.  Tam leżało 2 zł. Stoczyłam się na dno...