poniedziałek, 24 października 2016

(nie) szczęśliwa miłość





Dwa lata temu zdałam maturę, jednak nie wybrałam studiów, gdyż od dzieciństwa marzy mi się kariera w świecie mody. Po zdanej maturze wybrałam się na imprezę do największego klubu w moim mieście- Poznaniu. Bawiłyśmy się świetnie (ja i moja przyjaciółka Wiktoria). Jak zwykle zaczepiali nas pijani faceci, a my jak zawsze ich odrzucaliśmy. Jednak moim oczom ukazał się on- przystojny, wysoki brunet, pełno tatuaży, jednak na szczęście nie był łysy- tego nienawidzę. Próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę, ale nic z tego. Siedział ze swoimi kumplami i miny mieli dziwne. Zasmuciło mnie to, gdyż zawsze miałam to co chciałam. Postanowiłam wrócić do domu. Byłyśmy zbyt pijane by wracać na pieszo więc czekałyśmy na zamówioną taxi. Nagle podjechała czarna audi ca, przyciemnione szyby się otworzyły i zobaczyłam jego… Tego przystojnego bruneta z klubu:

- Będziecie tak stały i patrzyły się, czy wsiądziecie i pojedziecie z nami?- Zapytał, śmiejąc się cicho do kierowcy.

- Wiesz co, mamy zdrowe nogi – kontynuowałam- poradzimy sobie same. – Odpowiedziałam z groźną miną.

I odjechali. Byłam smutna, nie spodziewałam się tego. Przecież nie wiem co by się stało, gdybym tam wsiadła. Mogli mnie odwieźć spokojnie do domu, ale też mogli mnie zgwałcić, porwać, zabić… Nie chciałam ryzykować. Chociaż w sumie to co mogło mnie tam spotkać, byłoby na pewno lepsze niż to co działo się później…. 


W kolejny weekend poszłyśmy do tego samego klubu. Coś mnie tam ciągnęło. Przecież w Poznaniu jest tyle  ciekawszych miejsc… 


Siedziałyśmy w zarezerwowanym wcześniej miejscu.  Wiktoria poszła po drinki i jedzenie. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu:

-Laura! Spodobałaś mi się. Rzadko kiedy laski odmawiają podwózki na chatę – Odparł.

-Widzisz, nie jestem taka jak każda. – Oznajmiłam.

Moja koleżanka rozmawiała z jego kolegą, a ja z nim. Rozmawialiśmy jedynie do 3, bo wtedy zamykali lokal. Zapytał się mnie czy chcę aby mnie odwiózł  do domu. Ja się nie zgodziłam. On się tylko uśmiechnął i powiedział „do jutra, słońce”. W sumie nie zastanawiałam się nad tym, chyba za dużo wtedy wypiłam. 


Następny poranek. Prawie zaspałam na mój pierwszy poważny casting. „Cholera, co oni sobie o mnie pomyślą. Nowa, a spóźnia się”- wtedy tak myślałam. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się na czarno. Prawie zapomniałabym szpilek i zdjęć. No dobra, wyszłam. To co zobaczyłam… Znów on. Jednak teraz czarnym mercedesem, znów przyciemnione szyby. „Dawaj szybko, już powinnaś tam być”- krzyknął do mnie. Nie mogłam przestać się patrzeć na niego. Skąd on wie gdzie mieszkam? Skąd wie gdzie się wybieram? No ale co ja miałam zrobić. Od tego castingu zależała moja kariera. Wsiadłam. Kilka minut później byłam już na miejscu. On mi zakomunikował, że na pewno mnie przyjmą. Potem dodał, że po mnie nie przyjedzie, bo wyjeżdża na kilka dni w delegacje. 


Miał racje. Przyjęli mnie! Mnie! Boże, cudownie!! Tak się wówczas cieszyłam. 


Po trzech dniach, z samego rana usłyszałam pukanie do drzwi. Zaspana wstałam i je otworzyłam. Stał jakiś dziwny facet, a w ręku trzymał bukiet róż:

-Pani Laura Karmańska? – Zapytał uśmiechnięty kurier.

-Tak się nazywam, ale niczego nie zamawiałam- odpowiedziałam nie dowierzając.

-Spokojnie, wszystko opłacone- odrzekł przekonująco- proszę, niech pani je szybko wsadzi do wazonu- odparł dając mi w ręce kwiaty.

Od kogo one są? Przecież ja nie mam chłopaka od tylu lat. Może to pomyłka? „piiip piiiip” Przyszedł sms od nieznanego numeru: „To dla Ciebie. Miały dojść wcześniej, przepraszam. Przyjadę po Ciebie dziś o 20.” Nie wiedziałam co mam myśleć. Przecież my się nie znamy… 


Tak mijały tygodnie. Codziennie dostawałam bukiety kwiatów. Nieustannie zabierał mnie na kolacje do drogich restauracji. Mijały miesiące. Moja kariera rozkwitła. Zaczęłam zarabiać fajne pieniądze. A co najważniejsze..zakochałam się w nim. 


Jednak nadszedł okropny dzień. Nie odbierał telefonu, więc postanowiłam do niego pojechać.  Dał mi swój klucz od domu, zatem z wejściem nie było problemu. Zobaczyłam go z jakimiś trzema laskami. Pół nagie leżały obok niego podając mu do ust owoce. „Kochanie, to nie tak jak myślisz”. Nie wiedziałam co mam robić. Wyszłam. Mocno płakałam. Jednak nie mogłam odejść. Wróciłam tam, wygoniłam „ładnie” panie, a jego uderzyłam w ten paskudny ryj. „Jak mogłeś mi to zrobić”-krzyczałam i płakałam. On zaczął mi się tłumaczyć, że to jedyny i ostatni raz. Że tylko mnie kocha. Nie mogłam bez niego żyć. Wybaczyłam mu. 


Z tygodnia na tydzień on stawał się coraz bardziej zazdrosny. 


Wybrałam się na kawę z przyjacielem(Tomkiem) i Wiką. Oni mówili mi, że się bardzo zmieniłam, że nie poznają mnie. Ja się tylko z nich śmiałam i mówiłam, że mi zazdroszczą. Nagle zobaczyłam idącego w naszą stronę Adama. Minę miał zabójcy. Rzucił się na Tomka, tłumacząc mu, że ma się odpierdolić od jego dziewczyny. Kazałam mu przestać ale to nie pomagało. Z Wiktorią ledwo go odciągnęłyśmy. Wtedy on złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta.

-Co Ty wyprawiasz! Przecież to mój przyjaciel! – krzyczałam na niego wszystkimi siłami.

„plask” uderzył mnie w policzek.

Zatkało mnie. Nigdy nie dostałam w twarz.

-Należysz tylko do mnie! Tylko ja Cię mogę mieć! Powtórz to! – Krzyczał

-Należę tylko do Ciebie- powiedziałam cichym głosem.


Tak się zaczęło. 


Nie mogłam wychodzić z domu. Miałam siedzieć na dupie i sprzątać. Na obiady on chodził do restauracji, a ja mogłam jedynie zamówić pizzę do domu.  W wyniku tego przytyłam. Zawsze kiedy przychodził to szarpał mnie, przyciągał do ściany i mówił, że znów się spasłam jak świnia. Wmawiał mi, że jestem nikim. 

Ja już tego nie wytrzymałam. Rzuciłam się na niego, trzymając w ręku szklankę. On mnie złapał, wyrwał szkło i rzucił mnie na ziemię. Złapał za szyję i wypowiedział te słowa: „Kochanie, nasza miłość jest piękna”, po czym uderzył mnie w twarz. Gdy zobaczył spływająca krew przestraszył się i przytulił mnie. 


Tak wyglądało moje życie dopóki nie trafiłam do szpitala z połamaną ręką i posiniaczonym ciałem. Lekarzowi wyjaśniłam, że spadłam ze schodów. Wiktoria odwiedziła mnie i zakomunikowała mi, że tego tak nie zostawi. 


Gdy nadszedł dzień wypisu ze szpitala, przyjechała po mnie i zabrała mnie do swojego domu. Jednak nie mogło być tak pięknie. Adam przyjechał i poprosił Wikę aby nas na chwilę zostawiła. Powiedziałam jej, że jak coś to ją zawołam. Adam powiedział mi, że mnie kocha i przeprasza. Mówił, że żałuje wszystkiego. Ja mu odparłam, że nigdy go nie kochałam, i że nie chcę z nim być. Wtedy wpadł w szał. Wykrzyczał mi, że płacił wszystkim agencją by mnie przyjmowali do pracy, krzyczał, że jestem zwykłą tanią szmatą do……. Eh. Wyszedł.





Nie odzywał się do mnie dłuższy czas. Czas leciał a w raz z mijającym czasem znikała moja miłość do niego.





Zaczęłam się źle czuć. Ulubione jedzenie mi nie smakowało, moje perfumy już mi się nie podobały i co gorsza- przytyłam. Myślałam, że jestem chora. Wybrałam się do lekarza by dowiedzieć się co mi jest. Miałam bardzo pozytywne wyniki, ale mój lekarz doradził mi bym wybrała się do ginekologa. Byłam załamana. Dziecko? Z tym potworem? 


Modliłam się do Boga by to nie była prawda. 


Nadszedł dzień wizyty u lekarza. Mój świat runął w gruzach: „Gratulacje! Jest Pani w 3 miesiącu ciąży!”. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Łzy spływały mi po policzku. Milion myśli krążyło w mojej głowie. Może usunę? Ale przecież to dziecko niczemu nie jest winne… 


Kiedy opowiedziałam przyjaciółce o ciąży ona mi poradziła bym poinformowała o tym Adama. Bo dziecko musi się wychowywać w normalnej rodzinie. Ale on nie nadawał się do normalnego życia… Jednak postanowiłam zaryzykować. 
Zadzwoniłam do niego. Po 4 razie odebrał. Kazałam mu natychmiast przyjechać do mnie. Po 10 minutach już był. Od razu, gdy go zobaczyłam powiedziałam do niego:

-Jestem z Tobą w ciąży

-Co?- wytrzeszczył oczy jakby zobaczył ducha – To niemożliwe! Przecież tyle nie sypialiśmy ze sobą.

-Jestem w 3 miesiącu. Wczoraj byłam u lekarza, który to potwierdził- mówiłam ze łzami w oczach. – Masz 6 miesięcy na podjęcie decyzji. – Odparłam po czym chciałam zamknąć drzwi

-Czekaj, kochanie!- Krzyknął łapiąc mnie za ręce- Nie ma nad czym się zastanawiać, będę z Tobą. – Powiedział ciepłym głosem


Wolałam żeby nie chciał tego dziecka. Jednak tak się nie stało. Kolejnego dnia kupił mi pierścionek i podarował mi 20 róż. „Może się zmienił?” tak myślałam. 


Postanowiłam, że zamieszkam sama, bez niego. On się nie sprzeciwiał. 


Nadszedł dzień, w którym mieliśmy się dowiedzieć o płci dziecka. Poszliśmy na badania razem. Lekarz z uśmiechem na twarzy powiedział, że to dziewczynka. Adam zrobił się czerwony, jego twarz wyglądała jakby miał zaraz zabić doktora. Pociągnął mnie za włosy i przyciągnął do auta. Wtedy nakrzyczał na mnie: „Chciałem mieć syna! Nie interesujesz mnie już! Nie chcę widzieć Ciebie i tego twojego bachora!! Wynoś się stąd!” . Po tym co usłyszałam uderzyłam go w twarz i wykrzyczałam mu, że będzie tego żałował. On się zdenerwował jeszcze bardziej. Podniósł swoją pięść i odparł: „Przeproś mnie za ten policzek albo Ty i ten bachor tego pożałujecie”. Ja mu naplułam na twarz. Nie mogłam niczego innego zrobić. Nie pozwolę, aby ktoś obrażał jeszcze nienarodzone dziecko. Zamachnął się i uderzył mnie pięścią w brzuch. 


Reszty już nie pamiętam. Obudziłam się w szpitalu. Lekarz podszedł do mnie i powiedział: „Bardzo mi przykro.” Nie mogłam się pogodzić z tym. Straciłam swoje dziecko. Nie mogłam się wtedy opanować. Dam sobie rękę uciąć, że mój krzyk słyszał cały szpital. Lekarz wstrzyknął mi lek uspokajający i trochę mi ulżyło.


Po tej sytuacji byłam stałą pacjentką psychologa. Gdyby nie on, nie wiem co bym ze sobą zrobiła.


Adam za to co mi zrobił trafił za kratki. Dostał trzy lata. Musiał sobie załatwić dobrego adwokata, bo miałam wiele dowodów na to co zrobił. Przed sądem okazałam jego okrucieństwo wobec mnie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz